02.03.23, 07:30
Teresa Drozda: Wierzę w podcast i wierzę w słuchacza. Tylko i jednemu i drugiemu trzeba dać szansę
Rozmowa z Teresą Drozdą, dziennikarką, autorką podcastu „Drozdowisko”.
Kuba Wajdzik: „Drozdowisko” obchodzi drugie urodziny. Skąd wziął się pomysł na uruchomienie podcastu – czy tylko z powodu Pani odejścia z Polskiego Radia?
Teresa Drozda: Najprostsza i najszybsza odpowiedź na to pytanie brzmi: TAK. Ale oczywiście sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Decyzja o tym, żeby odejść z radia, dojrzewała we mnie kilka lat. Dojrzewała na dwóch poziomach. Ten pierwszy to narastające poczucie jałowości pracy i czegoś na kształt wypalenia zawodowego, drugi to zmieniająca się na gorsze sytuacja mediów publicznych i ich zauważalne upolitycznienie. Balansowałam na tej linie „zostać – odejść” kilka miesięcy i w końcu, w listopadzie 2020 roku postanowiłam ją przekroczyć. Decyzja zapadła w ciągu godziny. To był, pamiętam jak dziś, niedzielny wieczór, a w poniedziałek rano złożyłam wypowiedzenie. Pracowałam jeszcze trzy miesiące, bo nie zrezygnowałam z przysługujących mi praw, dając sobie jednocześnie przestrzeń i czas na przygotowanie nowej ścieżki zawodowego rozwoju. Ostatnią audycję poprowadziłam, symbolicznie, 31 stycznia 2021 roku. A 14 lutego na świecie pojawiło się pierwsze, jeszcze bezimienne (tytuł powstał chwilę później) „Drozdowisko”.
KW: Rynek podcastów w Polsce dynamicznie się rozwija, ale w kategorii kultura wciąż mało jest ciekawych projektów. Wynika to z małego zainteresowania odbiorców?
TD: Nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale sądzę, że jak wszystko, jest złożona. Moim zdaniem zainteresowani odbiorcy są – w końcu sporo ludzi kupuje książki, chodzi do teatru, bierze udział w festiwalach literackich czy filmowych – to potencjalni słuchacze podcastów o kulturze. Trzeba tylko dotrzeć do nich z informacją, że taka forma w ogóle istnieje. Aczkolwiek pewna część tej grupy, to ludzie cyfrowo wycofani, dla których instalacja aplikacji w telefonie i świadome jej używanie, bywa problemem, o ile w ogóle nie jest niemożliwe. A to też moi potencjalni słuchacze. Z drugiej strony – dziś niemal każde szanujące się wydawnictwo książkowe ma już swój podcast – to znaczy, że rozumieją istotność tego sposobu komunikowania się z klientem. Jednakże instytucje kultury (na przykład teatry), które mogłyby zlecać tworzenie wartościowych treści w tej kategorii, nie mają na to budżetów – jeśli się porywają, to są to właśnie zrywy – kilka, kilkanaście odcinków, często robionych własnymi siłami, bez regularności, właściwego zaplecza technicznego i merytorycznego. To zniechęca – i słuchaczy (bo po co słuchać czegoś, co jest niestarannie nagrane) i rzeczone instytucje (po co się wysilać, skoro słucha garstka). Coraz więcej niszowych podcastów powstaje dzięki różnym ministerialnym grantom – pytanie, co się z nimi stanie, kiedy grant się skończy? Wartościowa treść na szczęście zostanie w sieci, ale taki kanał, o ile nie zdobędzie innego źródła finansowania, po prostu zamilknie, a to jest dla podcastu najgorsze. O kanale podcastowym warto myśleć długofalowo. Mieć na niego pomysł. I konsekwentnie ten pomysł realizować. Ja jestem zachwycona swoją współpracą z Teatrem Muzycznym Capitol we Wrocławiu. Stworzyłam dla nich kanał „Capitol na ucho”. Umówiliśmy się na 25 odcinków, które powstały i były z żelazną regularnością publikowane. Połączyliśmy siły – ja zapewniłam jakość techniczną i swoje przygotowanie merytoryczne, po stronie teatru było zapewnienie mi komfortowych warunków do pracy i promocja podcastu. Udało się wyśmienicie. Powstała skończona całość, a współpraca była tak dobra i rezultaty tak satysfakcjonujące obie strony, że nie wykluczone iż będzie jakiś ciąg dalszy. Słuchalność tych odcinków nie jest jakoś porażająca, ale dotarcie do potencjalnych słuchaczy to także długi i złożony proces. W przypadku „Capitolu na ucho” skończyliśmy pewien etap, a teraz, kiedy seria jest kompletna, można zacząć ją promować jako całość. Skończony sezon. Tak jak z serialami. Z „Drozdowiskiem” jest trochę inaczej. Nieco z przymrużeniem oka, kontynuując serialową metaforykę – „Capitol na ucho” to „Gdzie jest mój agent”, zaś „Drozdowisko” to na przykład „Na Wspólnej”. Wierzę w podcast i wierzę w słuchacza. Tylko i jednemu i drugiemu trzeba dać szansę.
KW: Jakie są największe bolączki rynku podcastów w Polsce z perspektywy „Drozdowiska”?
TD: Z perspektywy „Drozdowiska”, czyli niezależnego, finansowanego z zasobów prywatnych wspomaganych donacją słuchaczy, autorskiego podcastu o kulturze? Pieniądze. Gdybym ich nie musiała liczyć, w pierwszej kolejności zainwestowałabym w promocję. A w zasadzie w osobę, która umiejętnie by się tą promocją zajęła. Bo potem, być może myślę naiwnie, hulałoby już samo? W tej chwili czuję, że w kwestii promocji swojej twórczości, doszłam do ściany. Bardziej po prostu nie umiem. Masę energii i czasu wkładam w samo tworzenie i czasem już po prostu nie mam sił powiedzieć światu, że coś jest. Inna rzecz, że ten „świat” to kilka tysięcy (a aktywnych kilkaset) mniej lub bardziej znajomych osób na FB i Instagramie i że nie wiem, jak ten krąg poszerzyć. Dlatego bardzo dziękuję za zaproszenie na Wasze łamy. Jednocześnie podcastowanie to nie sprint, a maraton. I wyraźnie to widzę, bo jednak z tygodnia na tydzień słuchaczy jest więcej i więcej. O dwie, trzy, pięć osób. Uzbrajam się w cierpliwość.
KW: Jak bardzo różni się praca przy podcaście w porównaniu z pracą radiową przy audycjach autorskich?
TD: Kiedy zaczynałam tworzyć „Drozdowisko” wydawało mi się, że różnica jest minimalna. Po dwóch latach podcastowania, uważam że jest kolosalna. Przede wszystkim podcast jest absolutnie nieskończony. To znaczy, wszystko, co się w nim znajdzie, zależy tylko i wyłącznie od fantazji, wyobraźni i odwagi autora. W „Drozdowisku” robię rzeczy, na które nie pozwoliłabym sobie na antenie radiowej – myślę tu przede wszystkim o odkrywaniu pewnych prywatności czy nagrywaniu odcinków, w których bohaterką jestem tylko ja (spacery po Pradze). Podcast nie stawia też ograniczeń czasowych – jeśli rozmowa się „klei”, to może trwać, póki mojemu rozmówcy i mnie nie wyczerpią się baterie. W radiu było to niemożliwe. Borys Kozielski, starannie monitorujący polski świat podcastowy, a jednocześnie podcaster z kilkunastoletnim stażem, powiedział mi na początku mojej drogi, żebym nie odbierała słuchaczowi treści. Słuchacz sam, jeśli zechce, opuści sobie jakiś mniej go interesujący fragment rozmowy, przesłucha na wyższej prędkości, sam sobie ten czas przebywania ze mną wyreguluje – ale nie ma możliwości dodania sobie treści. Powyższa rada dotyczy montowania rozmów, ale też czasu ich trwania – uważam, że długością odcinka w podcaście nie ma się co przejmować, bo nic go nie ogranicza. Jednocześnie, przy takim podejściu – należy słuchaczowi pomóc, używając wszelkich technicznych możliwości, jakie podcast daje – i co przy okazji różni go od wrzucanych do internetu po emisji audycji radiowych, nagminnie nazywanych „podcastami”. Ja te możliwości, czyli „zaszywanie” w pliku audio zdjęć i linków, tworzenie transkrypcji, tworzenie rozdziałów (chapterów), wykorzystuję. To wydłuża czas przygotowania jednego odcinka o kilka godzin, ale uważam, że tak właśnie należy. Robiąc to wszystko, pokazuję, że serio myślę o swojej pracy, że staram się ją wykonywać maksymalnie profesjonalnie, jednocześnie szanując swojego słuchacza, bo wszystkie te zabiegi mają go w słuchaniu „Drozdowiska” wesprzeć. Sporo mówię na ten temat w setnym odcinku.
KW: Przez „Drozdowisko” przewinęła się masa gości. Które rozmowy szczególnie utkwiły Pani w pamięci?
TD: Pytanie jest bardzo podchwytliwe, bo wymaga ode mnie wskazania konkretnych osób, wartościowania własnych gości, a nie chcę tego robić. Blisko serca mam wszystkie rozmowy czeskie, bo robię je w obcym języku, sama tłumaczę (czasem na gorąco) i to jest za każdym razem ogromne wyzwanie. Jednocześnie wiem, że większość czeskich artystów, których w „Drozdowisku” przedstawiam, to osoby w Polsce zupełnie nieznane – tym większą mam satysfakcję, kiedy potem dostaję wiadomości, że ktoś, zainspirowany drozdowiskową rozmową coś obejrzał czy czegoś posłuchał. Dumna jestem z rozmów totalnie niszowych, jak na przykład tej o żydowskim pisarzu Szlomo Gilbercie, którego istnienie odkryła p. Jolanta Boguszewska z Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy Radzymin (Drozdowisko #35) albo z odcinków o kulturze ukraińskiej (#57, #59, #61). Dumna też jestem z tego, że świetny reporter i pisarz Remigiusz Grzela zaproponował, żebym opublikowała w „Drozdowisku” tom jego wierszy „Nadziemie” – oczywiście w autorskiej wersji audio. I jeszcze przeklinająca Barbara Krafftówna, którą nagrywałam w samochodzie, bo tam było najciszej… „Drozdowisko” jest nieskończone!
KW: Jakie są najbliższe Pani plany i podcastu „Drozdowisko”?
TD: W miarę możliwości nie zatrzymywać się i nie wątpić w sens tej twórczości/pracy. A jeśli idzie o gości? Na publikację czeka na przykład rozmowa z Zenonem Laskowikiem. Generalnie „Drozdowisko” jest dość spontaniczne – co jest jego siłą i przekleństwem. Przez to, że jest niesformatowane, nie mieści się w żadnej szufladce, nie jest podcastem TYLKO o książkach albo TYLKO o teatrze albo TYLKO o Czechach, nie trafia do sformatowanej grupy słuchaczy, a co za tym idzie, zdobycie jakiegoś (też przecież sformatowanego) partnera finansowego jest trudniejsze. „Drozdowisko” to ja – a ja jestem o wszystkim po trochu, bo nie chcę się zamknąć w jednym temacie, żeby go po prostu nie znielubić. Daję sobie prawo do zajęcia się w „Drozdowisku” wszystkim, co uznam za interesujące i istotne.
KW: I na koniec prowokacyjne pytanie. Jeśli kiedyś pojawią się media publiczne z prawdziwego zdarzenia, wróci Pani chętnie przed mikrofon radiowy?
To nie jest prowokacyjne pytanie. To jest trudne pytanie. Odpowiedź na dziś (luty 2023 r.) jest taka, że na pewno nie zostawię „Drozdowiska” dla radia. Podcast przypiął mi skrzydła, nie dam ich sobie odpiąć. Ale mostów nie spaliłam i chętnie wrócę przed mikrofon – radio ma jednak sporo zalet – ale na własnych zasadach. Myślę, że mogę wiele dać i polskiemu podcastingowi i Polskiemu Radiu.
KW: Dziękuję za rozmowę.
Teresa Drozda
Urodziła się w 1975 r. Dziennikarka radiowa. Od 1992 do 2021 r. związana z Polskim Radiem, gdzie m.in. na antenach Jedynki, Trójki i Radia dla Ciebie prowadziła autorskie audycje poświęcone teatrowi, literaturze, historii polskiej rozrywki i piosenki literackiej. Pasjonatka kultury czeskiej. Znawczyni twórczości Jeremiego Przybory i redaktorka wydania jego „Dzieł (niemal) wszystkich” (2015 i 2016).
W lutym 2021 r. uruchomiła autorski podcast o kulturze „DROZDOWISKO”, który w 2022 r. otrzymał nagrodę niezależnej kreacji KREATURA. Autorka podcastu "Capitol na ucho" produkowanego przez Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu. Współpracuje z Teatrem Ateneum w Warszawie przy tworzeniu podcastu „Ateneum, słucham” oraz okazjonalnie z kanałem „WLot" – podcastem Wydawnictwa Literackiego.
Od 2013 r. w różnych ośrodkach kultury i bibliotekach na terenie całego kraju prowadzi gawędy o historii polskiej rozrywki.
Dwukrotnie (2011 i 2016) otrzymała stypendium twórcze Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, w ramach którego przeprowadziła wiele rozmów z uczestnikami i twórcami życia kulturalnego lat pięćdziesiątych, sześćdziesiątych i późniejszych. W 2018 r. spędziła trzy miesiące w Pradze, w ramach stypendium przyznanego przez Międzynarodowy Fundusz Wyszegradzki (Visegrad Found).
Laureatka Honorowego Mazurka 2018 przyznawanego przez kapitułę Festiwalu „Wszystkie Mazurki Świata” oraz kilku nagród na festiwalach twórczości radiowej za swoje reportaże.
W 2018 r. w Czechach ukazała się płyta z jej piosenkami, nagrodzona Andělem – najważniejszą czeską nagrodą muzyczną. W 2021 r. kolejne jej teksty trafiły na czeską płytę.
Od 1999 Teresa Drozda prowadzi niezależny serwis internetowy „Strefa Piosenki” poświęcony piosence artystycznej, w którym publikuje recenzje, wywiady i felietony. Jest jurorką kilkunastu przeglądów i festiwali piosenki autorskiej i poetyckiej, prowadzi koncerty, redaguje płyty. Na FB prowadzi fanpage „Czeski kousek”, który odzwierciedla jej czeskie zainteresowania.
Komentarze